KARTKA Z KALENDARZA – ALEKSANDRA I JAN GÓRALOWIE
„…Najbardziej ohydne były wszy, zaraz po nich obrzydliwe były pchły i olbrzymie pluskwy, które po zgnieceniu wydobywały z siebie mdlący zapach. Z chwilą zapadnięcia zmroku wszystkie pasożyty atakowały ze zdwojoną siłą. Próby zaśnięcia były niemal bezskuteczne. Warunki były skrajnie trudne, ale dzisiaj wiem, że gdyby nie to co rodzina Górali zrobiła dla nas, zginęlibyśmy albo w getcie warszawskim albo w komorach gazowych Treblinki. Im winniśmy naszą wieczystą wdzięczność” – wspomni po latach Michał Keningsztejn, który wraz z rodzicami spędził dwa lata w kryjówce pod stodołą, w gospodarstwie małżeństwa Jana i Aleksandry. Poza rodziną Keningsztejn, Góralowie uratowali jeszcze osiem osób.