Kalendarzowo wiosna rozgościła się już na dobre. Dni stawały się coraz dłuższe, słychać było świergot ptaków, tu i tam przebijały główki wiosennych kwiatów, drzewa budziły się z zimowego odrętwienia. Ludziom też śpieszno było zaczerpnąć świeżego powietrza i nacieszyć się promieniami wiosennego słońca. Szczególnie tym, którzy od długiego czasu kryli się przed niemieckim oprawcą w stodołach, stajniach czy leśnych ziemiankach. Była wśród nich m.in. żydowska rodzina Nadelów: Jeremiah, jego żona Necha, ich 7-letnia córeczka Mila, siostra Nechy – Regina Amada, i brat Nechy – Hersz Amada. Od dłuższego czasu całe dnie spędzali oni ukryci w słomie na strychu stajni należącej do zaprzyjaźnionej polskiej rodziny Marii i Szymona Fołtów z Jankowic k. Jarosławia. W domu Polaków chowała się zaś niejaka Dora Ring. Żydzi wychodzili jedynie w nocy, ale i to w bardzo ograniczonym zakresie. Niebezpieczeństwo czyhało bowiem wszędzie. W tamtym czasie właściwie wszystko zdawało się mieć oczy i uszy… I to prawdopodobnie owo „wszystko” ściągnęło do domu Fołtów żandarmerię niemiecką i policję granatową z Jarosławia. 25 marca 1944 r. zjawili się oni w zabudowaniach Polaków i rozpoczęli szczegółową rewizję. Mieli ze sobą chłopów ze wsi, których przymusili do przeczesywania gospodarstwa. Gdy któryś z mundurowych zaczął strzelać w magazynowaną w stajni słomę, nagle dał się słyszeć przytłumiony słomą jęk: „Aaauć!”. Funkcjonariuszom więcej nie było trzeba. Chwila i wszyscy ukrywający się zostali wyszarpani z kryjówki. Z życiem uszedł jedynie Hersz Amada, który akurat był poza gospodarstwem. Pozostałą piątkę rozstrzelano na miejscu. – Dobra, a teraz weźmiesz szpadel i zakopiesz te świnie, żeby już nie śmierdziały – zwrócił się do Szymona jeden z oprawców. Polak ruszył potulnie po narzędzie, ale po drodze – przeczuwając dalszy scenariusz – rzucił się do ucieczki. Niemcy zareagowali natychmiast. Szymon osunął się na ziemię powalony kulami. Stało się to na oczach jego córki Aleksandry. Dziewczyna wraz z resztą rodziny zdołała w porę zbiec z gospodarstwa i schronić się w pobliskim zbożu. Do domu wróciła dopiero po trzech dniach.

Wieść o śmierci gospodarza błyskawicznie rozeszła się po Jankowicach. Dzięki temu z zabudowań Tomasza Bloka ze strachu przed podobnym losem uciekło dwóch Żydów, zbiegów z warszawskiego getta. Po dwóch dniach wrócili i udało im się przetrwać do końca wojny.