Michał i Katarzyna Gerulowie z Łodzinki Górnej
- Strona główna
- Miejsca l
- L
- Łodzinka Górna
- Michał i Katarzyna Gerulowie z Łodzinki Górnej
Miejsce
Łodzinka Górna
Ludzie
Gerula Michał
Gerula Katarzyna
Segelin Roman
„Ja wiem, że wy tam u siebie Żydów trzymacie…” – słowa kobiety, która zatrzymała Katarzynę i Michała Gerulów idących do kościoła w Birczy, rozbrzmiewały złowrogo w uszach małżonków. Od blisko roku w kryjówce między oborą a stodołą faktycznie przetrzymywali żydowskie małżeństwo Igelów i pięć innych osób pochodzenia żydowskiego. Zimą 1943 r. przyprowadził ich do Polaków znajomy – Roman Segelin z Birczy. – Zdaję sobie sprawę, że samym wam będzie trudno nastarczyć z żywnością. Troje dzieci, was dwoje i teraz jeszcze siedem dodatkowych osób… Obiecuję, że w miarę możliwości będę przynosił jedzenie – zapewniał. I obietnicy dotrzymywał. – Ja już ich w mojej piwnicy nie pomieszczę. Cały czas jest ktoś… – mówił.
Gerulowie na prośbę przystali, choć sąsiedztwo mieli niebezpieczne. Wokół ich domu w Łodzince Górnej mieszkali bowiem Ukraińcy, którzy byli w dobrych układach z Niemcami. Przez kilka miesięcy Polacy dokładali starań, by nikt nie dowiedział się o ich podopiecznych. Ów grudniowy dzień, kiedy zostali zaczepieni i usłyszeli, że ktoś o nich wie, był dla nich początkiem dramatu.
– Michał, nie możemy tego tak zostawić. Musimy ich wszystkich odprawić. Lada chwila Niemcy nam do domu zjadą… – martwiła się Katarzyna. – Wiem – zamyślił się Polak, układając w głowie scenariusz działań. Od tego momentu jednak wszystkie ich myśli skupiały się wokół jednego: „Niemcy nas zabiją”.
– Musicie uciekać. Ktoś was przyuważył i doniósł Niemcom. Mogą tu być w każdej chwili – oznajmił Żydom Michał zaraz po powrocie do domu. Groza opanowała całe gospodarstwo. Nocą Stanisław Igel wraz z żoną Lusią, bratem Martynem i ojcem Gustawem opuścił gospodarstwo. W kryjówce pozostało jeszcze trzech Żydów. Mijały dni i nic się nie działo. W Nowy Rok, 1 stycznia 1944 r., Michał i Katarzyna znów udali się do kościoła w Birczy. Wtem powietrze przeszył rozkaz: „Halt!”. Drogę zastawiła im niemiecka i ukraińska policja. – Wsiadać – warknął jeden z funkcjonariuszy. Małżonków zabrano z powrotem do ich gospodarstwa. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Niemcy rewidowali wszystkie budynki.
– Mam! – krzyknął jeden z nich, prowadząc przed sobą trzech Żydów. – Brać łopaty i kopać dół – padła komenda. Gdy dół był wystarczająco głęboki, padły strzały. Żydzi leżeli martwi. – I ja też coś mam. Gadaj, Polaczku, gdzie jest właściciel tych bambetli. Gdzie reszta?! – wrzeszczał do Michała Geruli Niemiec, wskazując na znalezisko. Była to walizka Stanisława Igela z jego rzeczami osobistymi. Polak milczał. Niemcy, wściekli, ponownie wepchnęli Michała i Katarzynę na furmankę. Zatrzymali się w Birczy. Tam dołączył do nich aresztowany Roman Segelin. Na widok znajomego Gerula pomyślał, że donos musiał być szczegółowy. Ostatni przystanek był w Przemyślu. Tam Polaków poddano brutalnemu przesłuchaniu. Niczego jednak nie zdołano z nich wyciągnąć. Zapadł wyrok: kara śmierci. Na Michale Geruli wyrok wykonano 23 lutego 1943 roku. Co do Katarzyny – jej los był prawdopodobnie taki sam, choć nie wiadomo, kiedy i gdzie dopuszczono się na niej tej zbrodni. Romana Segelina osadzono w więzieniu w Tarnowie, gdzie na podstawie wyroku sądu rozstrzelano go 2 kwietnia 1944 roku.
Po aresztowaniu Michała i Katarzyny ich dzieci: Stanisława i Czesława i Władysław, zostały same. Zaopiekowali się nimi sąsiedzi i wuj Błoński.
W 1995 roku Michał i Katarzyna zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
DOKUMENTY:
brak materiałów dodatkowych