– O, jedzie! – na widok zbliżającego się tramwaju sześćdziesięciolatek w jednej chwili mobilizował całą swoją uwagę, by we właściwym momencie – gdy tramwaj zasłoni bramę krakowskiego getta – przerzucić tam paczkę. Po drugiej stronie czekał już na nią Józef Aleksandrowicz, syn dr. Juliana Aleksandrowicza, wybitnego hematologa, którego Adamski znał jeszcze przed wojną. Pozbywszy się pakunku, mężczyzna, jak gdyby nigdy nic, ruszał w stronę swojego warsztatu, na którym widniała tabliczka: „Józef Adamski. Mistrz murarski”. Akcja trwała wiele tygodni. Adamski przemycał w ten sposób do getta żywność, bieliznę i gazety. Jak wspomina dr Julian Aleksandrowicz, „wobec skromnych przydziałów, jakimi dysponowała ludność aryjska, były to doprawdy hojne dary”. Skończyły się w dniu, kiedy niemiecki strażnik złapał Adamskiego „na gorącym uczynku”. Pobił go tak dotkliwie, że wskutek odniesionych obrażeń mężczyzna zmarł niedługo potem.