– Ty, Stefan, co to za hałas? – z wyraźnym zaniepokojeniem w głosie rzucił do sąsiada goszczący u niego akurat Jan Celej. Stefan Kapczyński zamarł. – To Niemcy… – wyszeptał. I miał rację. Chwilę później niemiecka żandarmeria i policja granatowa przetrząsały dom i całe gospodarstwo Stefana Kapczyńskiego, mieszczące się na obrzeżach wsi Kotłówka. Znaleziono Terkę Holtzhandler, ukrywającą się tam Żydówkę z pobliskiego Żelechowa. 33-letniego Stefana i 28-letniego Jana zamordowano za pomoc i ukrywanie osoby pochodzenia żydowskiego. Żydówkę oczywiście również zgładzono. Ciała do wieczora leżały na widoku publicznym. Później dopiero policja granatowa z Żelechowa nakazała je zakopać. Po kilku dniach sąsiedzi przewieźli je na cmentarz. Zwłoki kobiety zostały po wojnie zabrane prawdopodobnie przez rodzinę Żydówki.

Dziś na skraju wsi, gdzie doszło do tragedii, znajduje się pomnik upamiętniający to wydarzenie, ufundowany przez Grzegorza Kapczyńskiego, wnuka zamordowanego.