– Panie Marcinie… – dobiegło Polaka jakieś ciche wołanie. Rozejrzał się dookoła, ale nie zauważył nikogo, kto mógłby chcieć z nim rozmawiać. „Chyba mi się przesłyszało” – pomyślał. Właśnie kończył dniówkę w radomskiej fabryce broni i powoli zbierał się do domu. Nagle poczuł, że ktoś delikatnie chwyta go za rękaw. Obok niego stał Żyd pracujący w tej samej fabryce, tyle że przymusowo. – Panie Marcinie, ja wiem, że pan pomoże… Trzeba zanieść list pod ten adres, co na kopercie… – błagalnym szeptem zwrócił się do niego mężczyzna. Polak rozejrzał się bacznie, czy nikt ich nie obserwuje, i dyskretnie wsunął kopertę pod kurtkę. – Postaram się – odparł cichutko.

Gdy wyszedł z pracy, od razu sprawdził adres, pod który miał doręczyć pismo. Do adresata jednak nie dotarł – przyłapali go Niemcy. Aresztowali go 28 stycznia 1943 roku i przewieźli do więzienia przy ul. Malczewskiego. Spędził tam około dwóch tygodni – tyle trwało śledztwo. Zaraz potem, 11 lutego 1943 r., wywieziono go specjalnym transportem do Auschwitz. Zmarł 12 marca 1943 r. – zaledwie po miesiącu walki o przetrwanie. 19 lipca skończyłby 55 lat.