– Muszę wstąpić do sklepu po sprawunki. Pójdziesz ze mną czy bardzo się spieszysz? – zagadnęła koleżankę nastoletnia Eleonora. Szły razem ze Szczucina do domu, wracały z pracy. – To chodźmy, też przy okazji coś kupię – uśmiechnęła się koleżanka. W sklepie innych klientów nie było, więc dość szybko się uwinęły. Po chwili były już na drodze. Naraz dobiegł je dziwny hałas. – Co to? Słyszysz? – zapytała Eleonora. – A co mam nie słyszeć… Jakby ktoś płakał – odparła po chwili koleżanka. – Mhm, też mi się tak wydaje – z niepokojem w głosie przytaknęła Eleonora. Na horyzoncie ujrzały przesuwającą się kolumnę osób. – Żydów pędzą… – szepnęła Eleonora, gdy konwój zbliżył się na tyle blisko, że dało się wyróżnić twarze. Wzdłuż przesuwającego się tłumu maszerowali uzbrojeni Niemcy. Pilnowali, by nikt z przechodzących nie ważył się w jakikolwiek sposób pomóc prowadzonym na rzeź. Szli z okolic Tarnowa do Auschwitz. Polki, wyraźnie poruszone widokiem wynędzniałych dzieci, kobiet i mężczyzn, zatrzymały się. – Jezusie najukochańszy, pomóż! – westchnęła cichutko Eleonora. – Toż to cienie, nie ludzie… Ilu ich jest… Tak nie można… – szeptała. Przechodzący rzucali błagalne spojrzenia, prosili o chleb. – Jak kto się poważy dać im choć kromkę chleba – zginie! – grozili Niemcy. Dzieci, wymęczone tułaczką, wygłodniałe, strwożone brutalnością niemieckich funkcjonariuszy i wiszącą w powietrzu atmosferą śmierci – płakały. Widok wynędzniałych jeńców był przerażający. Eleonora nie była w stanie dłużej na to patrzeć. Serce waliło jej jak oszalałe. „Muszę wyczekać, jak nikt nie będzie patrzył” – myślała, gorączkowo przyglądając się przechodzącym Niemcom. „Teraz” – poczuła impuls i niewiele się zastanawiając, wetknęła siatkę z jedzeniem jakiejś Żydówce z trójką dzieci. – Stop! Stop! – niemal natychmiast dał się słyszeć wrzask Niemca, który kątem oka dostrzegł dyskretne, ale jednak gwałtowne zachowanie Polki. Dziewczyna rzuciła się do ucieczki. Niemiec wystrzelił. Eleonora dostała kulą w tył głowy. Za chwilę padły kolejne strzały. Tym razem zarezerwowane dla owej Żydówki z trojgiem maluchów. Kolumna szła dalej. Jakby nic się nie stało. Eleonora leżała nieprzytomna. Okoliczni mieszkańcy ruszyli jej na pomoc. – Serce jeszcze bije. Musimy ją przewieźć do obozu wojskowego, do lekarza. Dajcie wóz – zawołał któryś z Polaków. – Żyj, dziewczyno, słyszysz? Jedziemy do doktora, wyjdziesz z tego, tylko teraz musisz być silna – ktoś powtarzał jej do ucha. Droga jednak okazała się zbyt długa. Gdy dojechali, Eleonora już nie żyła. Pochowano ją na cmentarzu w Świniarach.