Na wietrze przy zimowym słońcu kołysały się od kilku dni ciała kilku mężczyzn – Polaków zamordowanych w Rzeszowie, na ojczystej ziemi, 22 lutego 1943 roku przez funkcjonariuszy SS. Wśród powieszonych był Stanisław Biesiadecki z Weryni k. Kolbuszowej. Miał ok. 43 lat. Jego winą, podobnie jak pozostałych mężczyzn, było niesienie pomocy Żydom. Jego rodzina również została za to ukarana. Ich ciała wystawione przez kilka dni na widok publiczny miały służyć jako przestroga: „Tak kończą ci, co pomagają Żydom”.

Tragicznego losu, który stał się udziałem Stanisława Biesiadeckiego, bał się Jan Bańkowski mieszkający w tej samej wsi. Na strychu swojego domu ukrywał od stycznia Żyda o imieniu Dawid. Ten zgłosił się do niego po tym, jak Niemcy wymordowali całą jego rodzinę. Dawid ukrywał się na strychu wyścielonym słomą, a wieczorami schodził na dół, by coś zjeść i ogrzać się. W taki sposób ukrywał się przez miesiąc. Kiedy informacja o tragedii rodziny Biesiadeckich rozeszła się, Jan poprosił Dawida, by zmienił kryjówkę. Pomógł mu znaleźć nowe miejsce w stodole samotnego sąsiada – Tomasza Wrońskiego. U niego przebywał do wiosny, a potem przeszedł do lasu, gdzie dołączył do partyzantów.