– Synku, pamiętaj: jak Niemcy kiedy przyjadą, to ja położę się na ciebie i ty później, jak to ustanie, wrócisz do rodziny – tłumaczyła 5-letniemu Bogusiowi jego matka, Zofia Krasuska. A tłumaczyła, bo groźba niemieckiej rewizji w ich domu w Tworkach była całkiem realna: Krasuscy ukrywali w piwnicznym schowku sześciu Żydów.
Dzień przed rewizją u Krasuskich był ojciec Zofii, który pomagał im w pracach na gospodarstwie. Miał u nich nocować, położył się zresztą spać, ale coś go zbudziło. Usiadł na łóżku i mówi:
– Zośka, ja do domu muszę, na Łopaciankę. Teraz – oznajmił.
– Tato, no co ty? Po nocy będziecie szli? W taki mróz? Jeszcze się wam co stanie… – prosiła Zofia. Wtórował jej mały Boguś. – Nie idź, dziadku…
– Muszę. Babcia mnie się przyśnili – wyjaśnił. Narzucił na siebie sweter, wzuł buty i wyszedł.
Około godziny 4.30 Krasuscy usłyszeli hałas. – Tata wrócili? – zdziwiła się Zofia. Chwilę potem zorientowała się, że to jednak nie tata… Do domu wtargnęli Niemcy. – Wo sind die Juden?! – wrzeszczeli jeden przez drugiego. Chwycili Leona za kołnierz i zaczęli nim szarpać. Wtem jeden z funkcjonariuszy przywołał resztę: „Hier sind sie!”. Mężczyźni wypuścili z rąk Leona i pobiegli w kierunku, skąd dobiegało wołanie. Okazało się, że w piwnicy jest schowek, świetnie zakamuflowany, którego z pewnością by nie odkryli gdyby nie buty… Któryś z Żydów nieopatrznie zostawił przed wejściem do niego buty. I to właśnie one zwróciły uwagę Niemca. Zrobiło się chwilowe zamieszanie. Leon zaczął uciekać. Dopadł do stodoły i przez luźną deskę wydostał się na zewnątrz. Dzięki temu udało mu się zbiec. Tyle szczęścia nie miała już jednak jego żona Zofia i synek Boguś. Zofia położyła się na ziemi, a Boguś – pamiętając matczyne nauki – wsunął się pod spód. Niestety, jeden z funkcjonariuszy przyuważył chłopca, wyszarpał go spod ciała Zofii i z zimną krwią zastrzelił. Zofię, oczywiście, także.
Był 13 lutego 1943 roku. Zofia Krasuska z d. Guzowska miała 36 lat. Jej syn, Boguś, zaledwie 5. Ich ciała leżały twarzą do ziemi – tuż obok ciał sześciu Żydów, ukrywanych w piwnicy. U zamordowanych widoczne były ślady pobicia. Taki widok zapamiętał krewny – Wacław Krasuski, któremu Niemcy kazali opróżnić ze słomy stodołę. On również razem ze swoją rodziną wspierał ludność żydowską. W czasie, gdy represje nie były tak dotkliwe, do jego domu przychodzili Żydzi, którym dawano jedzenie.
Zamordowaną Zofię z synkiem można było pochować na cmentarzu w Wiśniewie. Dla Żydów mieszkańcom wsi kazano wykopać dół. Dopiero po wojnie ich zwłoki zostały ekshumowane.