Buchający ogień, duszący dym, wybuchy granatów rzucanych przez wybite okna, rozpaczliwe krzyki żywcem palonych ludzi dobiegające z płonącego mieszkania. A potem przerażająca cisza… Tak wyglądał 15 grudnia 1942 roku we wsi Wola Przybysławska, dokąd wtargnęli rozjuszeni Niemcy. Ktoś doniósł, że w gospodarstwie rodziny Aftyków ukrywa się dwóch Żydów. Niemcy nie mogli tego tak zostawić. W pożarze zginęły wówczas 47-letnia Aniela Aftyka i jej dwie córki: 16-letnia Zosia i 12-letnia Marianka. Prawdopodobnie spłonęli również dwaj żydowscy uciekinierzy korzystający z pomocy rodziny Aftyków. Józef Aftyka, mąż Anieli, miał zginąć nieco później – rozstrzelany przez Niemców na cmentarzu w Markuszowie. Mord na jego rodzinie był dopiero początkiem serii egzekucji na Polakach z Woli Przybysławskiej, którzy pod nosem okupanta ośmielili się ratować ludzi przeznaczonych przez Niemców do eksterminacji. Po zlikwidowaniu pobliskich gett w latach 1942 i 1943 w okolicznych lasach ukrywało się sporo Żydów, którzy po jedzenie i dach nad głową często udawali się właśnie do Polaków.