Nad wsią Moszenki koło Jastkowa unosił się duszący dym. Dogasały resztki gospodarstwa państwa Wysmulskich. Zwierzęta – 4 krowy, 12 świń, kury, i co wartościowsze przedmioty ocalały – zagrabione przez Niemców, którzy tego dnia, 25 września 1943 r., podpalili majątek polskich gospodarzy. Przebywających tam mieszkańców zamordowano. Była to kara za udzielanie pomocy Żydom. O tej zaś Niemcy dowiedzieli się od… jednej z Żydówek ukrywających się na terenie gospodarstwa Wysmulskich.

Żydzi, a było ich około 20, korzystali z ziemnego schronu, do którego Wysmulscy dostarczali im żywność oraz leki i opatrunki z apteki w Grabowie. Ukrywający się byli uzbrojeni i brali udział w różnego rodzaju tajnych akcjach. Jedna z Żydówek nie wytrzymała atmosfery, która wytworzyła się w kryjówce, i złożyła donos. Na reakcję Niemców nie trzeba było długo czekać.

Wśród pomordowanych znalazła się Zofia Wysmulska i jej pomoc – Marianna Barszcz, a także zaskoczeni Żydzi przebywający w schronie. Czwórce z nich udało się wymknąć z płonącej pułapki, ale ich również dosięgła niemiecka „sprawiedliwość”. Żydów pochowano na polu Wysmulskich w miejscu egzekucji, ciała Zofii i Marianny spoczęły zaś na cmentarzu w Grabowie.