– Zygmuś, kochany, jesteś w domu, teraz już wszystko będzie dobrze – nad głową osiemnastolatka przesuwały się jakby za mgłą znane mu twarze bliskich. Zygmunt leżał bezwładnie na łóżku i nie potrafił wydusić z siebie nawet słowa. Nie miał siły. Po kilku miesiącach spędzonych wpierw w więzieniu w Łodzi, a później w Sieradzu pozostał z niego cień człowieka – wyniszczony torturami i głodem. Trafił tam za to, że przez mur łódzkiego getta przerzucił paczkę z jedzeniem. Jechał wtedy tramwajem. Doniósł na niego ktoś ze współpasażerów. Rodzinie niemal cudem udało się go wykupić z więzienia. Dzięki temu ostatnie chwile życia mógł spędzić wśród swoich, otoczony ich ciepłem i miłością. Zmarł 21 marca 1943 roku.