W drzwiach domu Stanisława Kosiora we wsi Natalin stało trzech funkcjonariuszy: żandarm Konig z Jastkowa, policjant granatowy Mokicki i jakiś Niemiec. – Kosior, wy już tam dobrze wiecie, po cośmy przyśli! – skrzeczącym głosem przywitał się Mokicki. Stanisław zbladł jak ściana. Rozpaczliwie wypatrywał jakiejś szczeliny, przez którą mógłby się wymknąć, ale… o ucieczce nie było już mowy. Padł strzał. Stanisław domyślił się, że znaleźli Herszka. I nie mylił się. Znalezionego Żyda wyprowadzono za stodołę i tam rozstrzelano. – A coś ty myślał? Że nas przechytrzysz? – warknął Mokicki i wraz z dwoma kompanami pognał go do pobliskiego lasu. Mężczyzna skończył tak samo jak Żyd, którego ukrywał. Działo się to w sierpniu 1942 roku.

Ciało Stanisława Kosiora zostało ekshumowane dopiero po wojnie i przeniesione na cmentarz. Wcześniej Niemcy na to nie zezwolili.