Tatuś, 28-letni Mieczysław Izdebski, był całym jej światem. Najwspanialszym. Jedynym. Mamy nie pamiętała – miała około roku, kiedy kobieta zmarła. Do wiosny 1943 roku dziewczynka mieszkała razem z tatą w gospodarstwie we wsi Zienki. Tam pomagała mu we wszystkim, jak tylko potrafiła. Ich dom – z zewnątrz dość zwyczajny – krył w sobie pewną tajemnicę. Pod jednym z łóżek znajdował się zakamuflowany właz prowadzący do ziemnego schronu. W bunkrze przez blisko rok ukrywała się żydowska rodzina Kupersztoków: Nuta – przed wojną właściciel okolicznego sklepu spożywczego, jego żona Nata i troje ich dzieci: Pincze, Hajka i Rywka. Gdy rozpoczęły się represje wobec Żydów, Kupersztokowie po prostu zniknęli. Nikt z mieszkańców wsi nie miał pojęcia, co się z nimi stało. Niemcy jednak byli czujni. Wiosną 1943 roku wtargnęli do Izdebskich. Na miejscu rozstrzelali przerażonych Żydów, a Mieczysława pojmali i wywieźli do Sosnowicy. Tam wpierw poddali go torturom, a w końcu rozstrzelali. Jego pięcioletnią córeczkę kazali przewieźć do rodziny. Początkowo opiekował się nią jej wujek – Roman Białasik, brat mamy. I pewnie zostałaby u niego do pełnoletniości, gdyby nie fakt, że w 1946 roku mężczyznę wywieziono do ZSRR. Ośmioletnią dziewczynką zajął się wtedy Piotr Zalewski.