– Stasiu, potrzebuję twojej rady. Pamiętasz Parzyczewskiego, mojego fryzjera? – badawczo spojrzała na męża Eleonora.
– A co miałbym nie pamiętać – odparł Stanisław, który na co dzień przebywał poza domem w Niegłowicach – w Harklowej.
– No więc przeszedł do mnie z córeczką Anią i zapytał, czy bym ją przechowała… – wyłuszczyła problem.
Stanisław stropił się, zamyślił.
– Masz odwagę? – po chwili zapytał żony.
– Szkoda mi dziewczynki… Ma ledwie 10 lat – odparła.
– Wiesz, co by się stało gdyby… – zaczął.
– Wiem. Nie kończ – przerwała mężowi. – To dziecku niczemu nie jest winne – ciągnęła.
– Trzeba by ją dobrze ukryć – rzeczowo odparł Stanisław.

Eleonora w pewnym sensie odetchnęła. Cieszyła się ,że Stanisław się zgodził. Ale też miała świadomość, że odtąd jej życie będzie w jeszcze większym niebezpieczeństwie. Wojna to raz. A ukrywanie Żydówki, za co grozi kara śmierci, to dwa. Latem 1942 roku Ania zamieszkała u Eleonory. Mijały tygodnie, nadszedł grudzień, rozpoczął się Adwent. Wraz z późnojesiennymi przymrozkami do drzwi Goleniów zastukało gestapo. Po raz kolejny bliżej nieznany „Pan Donos” poinformował Niemców o sytuacji. Tego samego dnia Eleonora i Anna zostały aresztowane i przewiezione do więzienia w Jaśle. Dziewczynkę rozstrzelano 10 grudnia 1942 r., a Eleonorę 5 stycznia 1943 r. po miesięcznym śledztwie. Jej egzekucja miała charakter pokazowy. Zginęła pod murem jasielskiego więzienia. Po egzekucji Niemcy nie pozwolili zabrać ciała Eleonory. Miejsce jej pochówku pozostało nieznane.