Maria Kuśmierkiewicz mieszkała z mężem Andrzejem i dziećmi w Warszawie przy ul. Bednarskiej. Kobieta przed wojną cierpiała na skomplikowaną chorobę związaną z żyłami, które czasem pękały, powodując krwotoki. Maria leczyła się u wielu lekarzy, lecz każdy z nich twierdził, że jej choroba jest nieuleczalna. W końcu trafiła do specjalisty pochodzenia żydowskiego, Emila Apfelbauma, który, ku zdziwieniu wszystkich, wyleczył ją z tej przypadłości. Dr Apfelbaum mieszkał z rodziną w Warszawie przy ul. Złotej. Później został przesiedlony do getta.

Wczesną wiosną 1943 r. do drzwi Marii Kuśmierkiewicz zapukał niespodziewany gość. Relacjonuje to wnuk Marii, Krzysztof Kakowski: „Okazało się, iż przyszedł pan dr Apfelbaum, który nie miał typowo semickiego wyglądu. Zaraz na progu powiedział: »Pani Kuśmierkiewicz, kilka razy uratowałem pani życie, teraz niech Pani mnie i moją rodzinę ratuje«. Wiadomo było, o co chodzi. Babka moja, choć szalenie zaskoczona, bez wahania zgodziła się”1. Apfelbaum przyprowadził swoją małżonkę i dwójką dzieci. Rodzinę ukryto w sypialni Marii.

W mieszkaniu, które było też punktem przerzutowym, znajdowała się skrytka na prasę podziemną oraz meldunki wywiadowcze. Pewnego dnia przyprowadzono tu dwóch amerykańskich pilotów strąconych w Poznańskiem. Po jakimś czasie córka Marii, Bronisława Ehrenberg, przeprowadziła ich z Warszawy do Zakopanego, skąd zostali przerzuceni przez Słowację na Węgry. Dalsze ukrywanie Apfelbaumów było zbyt niebezpieczne – postanowiono znaleźć dla nich inne miejsce.

Rodzinę doktora ukryto na poddaszu mieszkania przy ul. Wąski Dunaj na Starym Mieście. „Mieszkanie to zajmował samotny starszy kolejarz, o którym wiedziano, iż stale jest w drodze, a wówczas mieszkanie zamykał na dużą kłódkę. I nikt się nie dziwił, że mieszkanie jest tak zamknięte. Skobel tej kłódki tak przerobiono, iż można było go od wewnątrz odkręcić i wyjść na korytarz. Kolejarz zapewne nie bezinteresownie [sic!] zgodził się wynająć ten stryszek. O ile pan dr Apfelbaum miał wygląd zbliżony do aryjskiego, o tyle jego żona i dzieci miały typowo semickie rysy. Nie było mowy, aby mogli bezpiecznie przemaszerować z Bednarskiej na ul. Wąski Dunaj. W związku z czym pani Apfelbaumowej owinięto głowę jakimiś bandażami, dzieci opatulono i wszystkich dorożką przewieziono do nowego lokum”2. Aby pokryć wydatki związane z wyżywieniem Apfelbaumów i wynajęciem poddasza, Kuśmierkiewiczowie musieli sprzedać swój duży letniskowy dom w Świdrze. Co dwa-trzy dni ktoś z rodziny (m.in. 14-letni wówczas wnuk Marii, Krzysztof) udawał się na ul. Wąski Dunaj i zostawiał żywność w skrzynce na piasek do gaszenia pożarów. Odbierał też kartkę z prośbami. Ustalony wcześniej sposób pukania do drzwi był sygnałem dla Apfelbaumów. Rodzina ukrywała się do wybuchu powstania warszawskiego.

W pomoc ludności żydowskiej w czasie okupacji niemieckiej zaangażowana była cała rodzina Kuśmierkiewiczów. Wspomniany wyżej Krzysztof Kakowski wspomagał mieszkańców getta: „Ja od 1942 roku byłem w tajnym harcerstwie – Szarych Szeregach. Jako harcerz, do czasu kiedy przez getto przejeżdżały tramwaje pilnowane przez granatową policję, korzystając z faktu, iż tylny pomost tramwajowy był odkryty, można było podczas przejazdu tramwaju przez getto wyrzucać w niewielkich workach jedzenie w postaci sucharów, cebuli lub kaszy. Co też czyniliśmy jako akcję harcerską”.

Z chwilą wybuchu powstania warszawskiego Kuśmierkiewiczowie utracili kontakt z podopiecznymi z ul. Wąski Dunaj – Stare Miasto zostało odcięte od pozostałych dzielnic stolicy. Już kilka dni po wybuchu powstania Wola płonęła i rodzina Marii musiała opuścić mieszkanie. Kuśmierkiewiczów osadzono w obozie w Pruszkowie, skąd udało im się uciec.

Po wyzwoleniu wrócili do mieszkania w Warszawie, które szczęśliwie nie zostało ani spalone, ani zbombardowane. Bronisława Ehrenberg, która była głównym organizatorem pomocy udzielanej Apfelbaumom, natychmiast udała się na ul. Wąski Dunaj, aby dopytać o rodzinę lekarza. Kobieta zastała tam doszczętnie zniszczony dom. Nikt z sąsiadów nie umiał powiedzieć, co się stało z mieszkańcami poddasza.

W pewien kwietniowy dzień 1945 r. Bronisława szła Nowym Światem do pracy. Spotkała dra Apfelbauma. Krzysztof Kakowski relacjonuje: „»Panie doktorze! To pan żyje? Jakże jestem szczęśliwa!« Z krótkiej rozmowy wynika, iż cała czwórka ocalała i wyszła z Warszawy z grupą mieszkańców Starego Miasta, i teraz wróciła. »Panie doktorze, byłam na Wąskim Dunaju i tam niczego nie mogłam się dowiedzieć o panu. Szkoda, iż nie przyszedł pan na Bednarską, gdzie dalej mieszkamy«. ‒„Nie przyszedłem, gdyż myślałem, że wszystkich was Niemcy pozabijali«. ‒ »To zapraszam pana«. I na tym spotkanie się skończyło. Nigdy nas nie odwiedzili”. Prawdopodobnie Apfelbaumowie szybko po wojnie wyemigrowali do Izraela. Wszelki ślad po nich zaginął. „Pozostała gorycz radosnego spotkania mojej ciotki z p. doktorem w kwietniowy dzień na Nowym Świecie”.

Bibliografia:

  1. FLV, List od Krzysztofa Kakowskiego [wnuk], Warszawa, 08.04.2014 r.
  2. FLV, Nagranie audio, sygn. 811_3437, relacja Krzysztofa Kakowskiego z 13.08.2015 r.