„Szukali Żydów w zabudowaniach Boguckiej. Ze strychu nad komórką wyprowadzili zdaje się jedenaścioro Żydów. W grupie tej byli mężczyźni, kobiety i dzieci” – relacjonowała sąsiadka pani Boguckiej mieszkająca zaraz naprzeciw parterowego domku wdowy. Działo się to wiosną 1943 roku w mieście Borszczów przy ul. Pastewnik. Niemieccy żandarmi i ukraińscy policjanci ustawili Żydów na podwórzu i wszystkich rozstrzelali z broni maszynowej. Panią Bogucką bestialsko pobili, po czym zabrali ją na posterunek gestapo w Czortkowie. Dom zostawili zamknięty i zakazali do niego wchodzić nawet synom Boguckiej. W nocy jednak zauważono dym unoszący się z komina. „Na drugi dzień znowu policja ukraińska oraz burmistrz z rady miasta, przyjezdny Ukrainiec, przeprowadzili rewizję w budynku Boguckiej i znaleźli trzy Żydówki w wieku około 40 lat. Były to siostry, które przed utworzeniem getta prowadziły maleńki sklepik spożywczy w Borszczowie”. Zabrano je na posterunek policji, gdzie prawdopodobnie zginęły.

Tydzień po tych wydarzeniach mieszkańcy miasta znaleźli na polach ciało najstarszego syna pani Boguckiej. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach zginął. Mniej więcej w tym samym czasie przyszło zawiadomienie z Czortkowa: „Bogucka nie żyje”.